Data26.08.200808:00 - 26.08.200817:00

MiejsceKraków

KategoriaInne

Opis wydarzenia

Gdy na początku sierpnia stało się jasne, że Barca zagra w 3. rundzie eliminacji LM z krakowską Wisłą, wszyscy polscy cules zaczęli odliczać czas do tego spotkania. Mimo iż ten wlókł się niesamowicie, tygodnie w końcu zmieniały się w dni, dni w godziny, a godziny w minuty... Kiedy na dobę przed meczem ekipa Blaugrany meldowała się w hotelu Sheraton w Krakowie, nie mogło tam oczywiście zabraknąć FCBP.

Już od samego rana przed hotelem, w którym zatrzymała się drużyna FC Barcelony, ustawiały się tłumy fanów w bordowo-granatowych koszulkach wraz z aparatami w każdej chwili gotowymi do użycia. Jednak wyjątkowo szczelna tego dnia ochrona nie dała łowcom autografów nawet szans na wejście do budynku. Jedyną okazję na zdobycie pamiątki mieli, gdy piłkarze Barcy wysiedli z autokaru, by przejść do hotelu. Niedługo po nich w Sheratonie zjawili się przedstawiciele FCBP. Tam Stephen Dawson, odpowiedzialny za organizację wyjazdów FC Barcelony, przekazał nam bilety na spotkanie. Po kilku minutach podszedł do nas sam Txiki Begiristain. Opowiedzieliśmy mu o działalności fan clubu w Polsce, wyjazdach do Barcelony i wielkiej miłości naszych cules do Blaugrany. Wyraźnie cieszył się tym, co słyszał, serdecznie gratulował nam sukcesów i życzył powodzenia w dalszej pracy. Na koniec spotkanie upamiętniliśmy wspólnym zdjęciem oraz podarowaliśmy w prezencie koszulkę oraz smycz FCBP. Ochroniarze hotelu zostali widocznie dobrze poinformowani, gdyż nie robili problemów w tym spotkaniu.

Udało nam się także porozmawiać z szefem osobistej ochrony Barcy, który zdradził nam, byśmy następnego dnia, około godziny 10, czekali przy recepcji, gdyż o tej właśnie porze piłkarze Barcelony wyjdą na krótki spacer. Stawiliśmy się w umówionym miejscu i zaraz po wyjściu z hotelu rozdaliśmy wszystkim zawodnikom penyijne smycze. Niektórzy od razu założyli je na szyje, inni (np. Eto'o) z zaciekawieniem dopytywali się o znaczenie słów na prezentach. Następnie piłkarze Blaugrany udali się na spacer wzdłuż Wisły, wywołując powszechne zainteresowanie, a wręcz zachwyt przypadkowych przechodniów.

Po przechadzce piłkarze rozeszli się do pokoi, gdzie aż do meczu mieli wypoczywać. Do nas tymczasem zszedł prezydent FCB, Joan Laporta. Pogratulowaliśmy mu zwycięstwa w głosowaniu socios compromisarios, za co bardzo gorąco nam podziękował. Chwilę później spytał się o naszą obecność na meczu. Gdy usłyszał, że wybieramy się na sektor gości, nie krył radości, a następnie dodał, iż jest nam wdzięczny za nasze oddanie i doping dla FCB. Wyjawiliśmy mu, że już w październiku będzie mógł nas zobaczyć w Barcelonie podczas meczu z Atletico, a po nowym roku Fan Club Barca Polska szykuje się na oficjalną uroczystość na Camp Nou. Prezydent ponownie podziękował nam za naszą pracę i w towarzystwie dyrektora sportowego wrócił do swojego pokoju.

Po około godzinie spotkaliśmy się z szefem Departamentu Penyi w FCB, który bardzo dociekliwie starał się dowiedzieć o wszystkim związanym z FCBP. Pytał się o aktualną liczbę członków, ostatnie posiedzenie zarządu, miejscowości, z których pochodzą nasi członkowie, a wreszcie o nasze prywatne sprawy, jak wiek, zawód czy rodzinne miasta. Obiecał zorganizować dla nas specjalne przyjęcie podczas pobytu Penyi w Barcelonie i obdarował nas zestawem gadżetów (w tym pięknym albumem o Barcelonie). Odwdzięczyliśmy się tym samym i pożegnaliśmy się, życząc sobie szybkiego zobaczenia. Na tym zakończyliśmy naszą wizytę w hotelu Sheraton, udając się na przygotowania do meczu.

Na stadion weszliśmy 45 minut przed pierwszym gwizdkiem. Zajęliśmy swoje miejsca na sektorze gości, gdzie spotkaliśmy kilkunastu Katalończyków. Był czas na wymianę pozdrowień i rozmowy. Poznaliśmy również sympatycznego Barcelonistę, od dwóch lat mieszkającego w Polsce, który wyraził chęć wstąpienia w szeregi FCBP, a który z krwi i kości okazał się być... Katalończykiem.

Kilkanaście minut przed meczem rozpoczęła się rozgrzewka. Pierwszy na murawie pojawił się Valdes, którego nasi kibice nagrodzili gromkimi brawami. Za nim wybiegli piłkarze Wisły, a zaraz potem FCB, którzy także zebrali burzę oklasków. Gdy zakończono odgrywać hymn gospodarzy, zaczęliśmy odśpiewywać słynne Cant del Barca, kończąc głośnym BARÇA! BARÇA! BAAAARÇA!!! Po chwili rozległ się gwizdek sędziego. Od początku do ataków rzuciła się Wisła, niesiona dopingiem kilkunastu tysięcy krakowian. Staraliśmy się wykorzystywać krótkie przerwy w ich dopingu, by siłą około setki gardeł wesprzeć naszych ulubieńców. Rozgrzewający się przy linii bocznej Bojan, Hleb i Gudjohnsen również otrzymali od nas pozdrowienia i brawa, co przyjęli z wyraźną aprobatą, rewanżując się uśmiechami, gestami i brawami.

Do przerwy jednak bez bramek. Kilka chwil na złapanie oddechu i spożycie miętowych cukierków, dających ulgę zmęczonym strunom głosowym. W drugiej połowie daliśmy z siebie wszystko, jednak to gospodarzom udało się zdobyć bramkę. Mimo kilku groźnych akcji Duma Katalonii nie potrafiła tego dnia pokonać Mariusza Pawełka. Jednak po końcowym gwizdku to nam dane jest się cieszyć z awansu do Ligi Mistrzów. Podziękowaliśmy piłkarzom za grę, za co odwdzięczyli nam się brawami. Przez chwilę wymienialiśmy jeszcze pozdrowienia z kibicami FCB znajdującymi się na trybunie Wisły. Po 30 minutach wszyscy opuszczają sektor przyjezdnych i udają się w drogę powrotną.

Mimo przegranej wracaliśmy z podniesionymi głowami. Udało się awansować do Ligi Mistrzów, a dziś ważniejsza od wyniku była możliwość zobaczenia z bliska (dla niektórych może jedyny raz w życiu) ulubieńców, od których na co dzień dzieli nas kilka tysięcy kilometrów. Visca el Barça!