Data27.11.200908:00 - 29.11.200917:00

MiejsceOpole

KategoriaZloty

Opis wydarzenia

Próxima estación: OPOLE!

Co robi socio FCBP dwa dni przed wielkimi derbami Europy? Odpowiedź jest prosta – obiera kierunek na miasto w którym polska penya ma swój ogólnopolski zlot. Może Warszawa, a może dolnośląskie , może Opole jest dzisiaj OK? To właśnie 130-tysięczne miasto na południu kraju stało się na trzy dni stolicą polskiego Barcelonismo. Dreszcz emocji towarzyszył każdemu, który przemierzał kolejne setki kilometrów by zobaczyć swoich ‘brothers in arms’. Niektórzy rozgrzewkę do imprezy rozpoczęli już we wtorek, niektórzy w czwartek, a niektórzy postanowili pokazać, że „są hardkorami, mają na to cztery certyfikaty” i do Opola przyjechali na żywioł, bez wcześniejszej praktyki.

Znamienita większość zameldowała się w Domu Sportowca już w piątkowe popołudnie / wieczór. Cóż może być więc lepszą okazją do integracji jak wizyta w lokalu, który w niedzielny wieczór stanie się dla nas miejscem do obejrzenia Gran Derbi? Mimo iż ekipa zlotowiczów jest w dużej części stała i wykrystalizowana, to za każdym razem pojawiają się nowe twarze. Nie inaczej było tym razem. Oczywiście zostali oni przyjęci jak weterani i już po 10 minutach nikt nie czuł się skrępowany, a wręcz przeciwnie – w pełni zaadoptowany w brać cules. Kolejnym łamaczem lodów były napoje z gazem i bez gazu. Naprawdę nie sposób powiedzieć jakiego tematu przyjezdni nie poruszyli w swych rozmowach, z czego FC Barcelona była jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Nie zabrakło także akcentu historycznego – jeszcze na długo w naszej pamięci pozostanie widok Juliusza Cezara w wieńcu laurowym. Ave! Nim się obejrzeliśmy, oś na zegarze wskazywała już wczesny poranek i po krzyknięciu w słuchawkę telefonu hasła: „Barcelona x 10” znaleźliśmy się w hostelu , dzięki zaprzyjaźnionej sieci taxi. Impreza oczywiście się nie zakończyła, lecz była kontynuowana w mniejszych grupkach w pokojach w kulturalnych warunkach. I gdy prawie wszyscy już spali… znów zadziała mafia Fryzjerów, tym razem w bardzo innowacyjny sposób. Pamiętaj, jeśli masz problem ze stylizacją włosów – tym bardziej nie wahaj się dwa razy i zapisuj na kolejne spotkanie pod egidą FCBP. My pomożemy Ci odnaleźć nowy i świeży styl, którego podświadomie pragniesz!

Pobudka wczesnym rankiem dla niektórych była bardzo ciężka po trudach dnia poprzedniego, inni natomiast z radością zerwali się by pomknąć na nieodległą halę sportową, gdzie miejsce miał oficjalny III FCBP Cup. W międzyczasie do hostelu zawitała kolejna grupa fanów Blaugrany, która po szybkim zakwaterowaniu bez zwłoki zawitała na halę by stanąć w szranki o jakże cenne trofeum. Ten kto przybył na miejsce nieco wcześniej miał szansę zawitać w mediach, bowiem na miejscu była już ekipa TVP Opole, która zainteresowana naszą działalnością postanowiła zrealizować o nas materiał filmowy. I choć nie wszyscy zezwolili na publikację swojego wizerunku (słynne już kłopoty z komornikiem), to jak się później okazało materiał ten został opublikowany częściowo w Wiadomościach na TVP1.

Do rywalizacji zgłosiło się pięć drużyn. Tytułu broniła ekipa ‘Od Jutra Nie Piję’, która w mocno zmodyfikowanym i eksperymentalnym składzie wystąpiła pod nazwą ‘Śląskie Hahary’ (z akcentem z Zagłębia Dąbrowskiego!). Rolę faworyta wzięli na swe barki gospodarze, a więc Bongo Opole, debiutował team z najniższą średnią wieku – Blaugrana. Na starcie nie zabrakło tradycyjnie już Reszty Świata Team oraz Abstynentów. Supremacja Haharów była widoczna od samego początku. Po spektakularnej i równej grze całego zespołu, a także dzięki charakterowi pokazanemu w końcówkach mogli się oni cieszyć z końcowego triumfu, dzięki zdobyciu 10 pkt w 4 meczach. Na pudle nie mogło zabraknąć Abstynentów, którzy dzielnie bronili swego honoru. Sporą niespodzianką był wynik ‘świeżaków’ – Blaugrana została uplasowana na najniższym stopniu podium. Czwarte miejsce dla Reszty Świata (swoją drogą krążą plotki, iż posada ich menadżera wisi na włosku!), natomiast sensacyjnie niesamowicie gościnni okazali się gospodarze – Bongo – którzy nie zdobyli nawet punktu. Poziom turnieju jak zwykle był stratosferyczny, nie zabrakło dryblingów z najwyższej półki, pięknych parad bramkarskich, piekielnie silnych strzałów z dystansu, nieszablonowych bramek a nawet… czerwonych i żółtych kartek, których nie wahał się pokazywać arbiter. Warto też zauważyć, iż po raz pierwszy w turnieju FCBP wykorzystano tablice świetlne, dzięki brawurowej obsłudze ekipy ze stolika sędziowskiego.

Czas na przerwę? Nic z tego. Po szybkiej kąpieli impreza toczyła się dalej. Tym razem areną zmagań był Dom Sportowca. Na szczęście większość z nas zna swoje siły i mierzy je na zamiary. Masa śmiechu i wspomnienia na całe życie – tak w skrócie można podsumować ten wieczór.

O poranku dnia następnego każdy nerwowo odliczał już sekundy do rozpoczynającego się o 19:00 ‘El Classico’. Po szybkim śniadanio-obiedzie i uzbrojeniu się w barwy klubowe, udaliśmy się do pubu Zebra. Pewną rozgrzewką były dla nas derby Londynu, które wśród niektórych wyzwoliły spore emocje. Jednak każdy z nas podświadomie był już na Camp Nou i rozmyślał nad taktyką jaką na mecz szykował Pep Guardiola. Gdy okazało się, iż Zlatan zasiądzie na ławce rezerwowych na sali dało się odczuć spore rozczarowanie. Ale co się odwlecze… Atmosferę podgrzały także zakłady bukmacherskie. Każdy za symboliczną opłatą mógł przewidzieć wynik meczu. Pół godziny przed meczem osłodą na wleczące się minuty stały się torty przygotowane przez zarząd FCBP z okazji 110.rocznicy powstania FC Barcelony. I gdy niektórzy ciągle jeszcze przeżuwali ostatnie kęsy znakomitego specyfiku z nieodległej cukierni, pan Undiano Mallenco gwizdnął po raz pierwszy. W gardeł ponad 100 cules wydobyły się słowa, które wywołują u nas gęsią skórkę… Tot el camp…!

Sam mecz wzbudził w nas kosmiczne, ale i skrajne emocje. Początkowo dominowała nerwowość i ulga gdy najdroższy zawodnik na świecie w wyśmienitej sytuacji został powstrzymany przez wielkiego tego dnia Victora Valdesa. W przerwie każdy miał minę dość kwaśną, bowiem nie można się było oprzeć wrażeniu, iż to Real dominuje na Camp Nou w pierwszych 45 minutach. Po przerwie jednak festiwal emocji trwał w najlepsze. Entuzjazm przy wejściu na boisko Zlatana Ibrahimovica i ekstaza gdy 5 minut później ze stoickim spokojem wykończył fenomenalną centrę Daniego Alvesa. Ibra Cadabra y Ibra Catalunya! Kolejne 6 minut później w sercach wszystkich wdarł się niepokój, gdy Sergio Busquets otrzymał czerwoną kartkę. Minuty wlekły się niemiłosiernie, lecz nasi piłkarze ze niebywałym spokojem wymieniali kolejne dziesiątki podań. Koncertowo grająca obrona fenomenalnie interweniowała przy najmniejszym zagrożeniu podbramkowym ze strony Królewskich, a samego siebie przechodził Carles Puyol. Trudno jednak było się nie zdenerwować, gdy kolejne świetne sytuacje bramkowe dla Blaugrany marnowali Abidal i Messi. Wtedy jednak przyszedł długo oczekiwany moment – ostatni tego wieczora gwizdek sędziego! Trzy punkty zostały w Katalonii, podobnie jak i pozycja lidera La Liga. Śpiewom i okrzykom bojowym nie było końca, z tego powodu nasze gardła dnia następnego były w opłakanym stanie. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że było warto. Po meczu fiesta trwała w najlepsze jeszcze kilka godzin. Następnego poranka przyszedł już jednak czas na powrót do rzeczywistości i obranie azymutu na rodzinne miasto.

Zlot po raz kolejny okazał się wielkim sukcesem. Zawarto nowe przyjaźnie i scementowano te już istniejące. Nikt z nas nie żałował tego iż przyjechał setki kilometrów, bowiem także dla niego cały świat zatrzymał się na trzy dni i mógł wraz ze swoimi blaugranowymi braćmi brać udział w tym święcie jakim są Gran Derby. Pozostaje nam tylko odliczać dni do kolejnego ‘El Classico’. Do zobaczenia na szlaku!