IX Letni Zlot - Sikorki 2015
Opis wydarzenia
Podobno nic dwa razy się nie zdarza, a jednak po raz drugi letni zlot FCBP odbył się w miejscowości Sikórz w kujawsko-pomorskim, w ośrodku Sikorki. I choć zlot oficjalnie zaczynał się we czwartek, to najwięksi miłośnicy Sikorek, pojawili się na miejscu już we środę i wyraźnie zaznaczyli swoją obecność.
W czwartek grono zlotowiczów znacznie się powiększyło. Niektórzy śmiałkowie przybywali na własną rękę, a pozostałych przywiózł z Torunia FCBP Bus. Nic nie było w stanie powstrzymać grupy, która mimo licznych przeszkód (niezbyt optymistyczne prognozy pogody, opóźnienia pociągów, czy nawet złamana kilka dni wcześniej noga) wiedzieli, że nie mogą odpuścić tego zlotu. Po zakwaterowaniu, zlotowicze rozpoczęli intensywną integrację. Jako, że w ostatnich miesiącach panuje coraz większa moda na aktywność fizyczną, to i członkowie FCBP poddali się temu trendowi, bo oprócz tradycyjnych rozmów (a było co omawiać – Tryplet, marcowy wyjazd na GD, czy wyjazd do Berlina z okazji finału LM) dość szybko rozpoczęła się gra w siatkówkę. Dodatkowych emocji dostarczało to, że zabawa odbywała się na pomoście, a nieszczęśnik, który popisał się niecelnym zagraniem, musiał odbyć przymusową kąpiel w jeziorze w celu odzyskania piłki, chociaż czasem znajdował się ochotnik, który takiego pechowca wyręczał. Zwłaszcza celował w tym hanc, który co i raz swoimi skokami do wody powodował niebezpieczne tsunami.
Wieczorem tradycyjnie potworzyły się mniejsze grupki i większość zlotowiczów przeniosła się do domków, by tam kontynuować ożywione dyskusje i dobrze się bawić, ale wszystko z zachowaniem umiaru, jako, że w piątek tradycyjnie odbywał się FCBP Cup, a była to jego jubileuszowa XX edycja.
Turniej odbył się na boisku w miejscowości Kikół i został otwarty przez tamtejszego wójta. Do rywalizacji zgłosiły się 4 drużyny – 3 znane z lat ubiegłych, czyli Hej Wódeczka Ole, Abstynenci i Camele oraz zespół o enigmatycznej nazwie MY. Ze względu na niewielką liczbę zespołów zdecydowano się na nietypową formułę turnieju: najpierw rozgrywki grupowe (mecz i rewanż), a następnie półfinały oraz mecz o 3. miejsce i finał. Jak łatwo policzyć, każda drużyna miała rozegrać po 8 meczów. Mimo niekorzystnej pogody – w czasie turnieju kilkukrotnie padał deszcz – nie zdecydowano się na skrócenie turnieju i wszystkie mecze zostały rozegrane.
W pierwszej rundzie spotkań obrońcy tytułu sprzed roku – Hej Wódeczka Ole – pokonali Camele 1-0, natomiast MY nieoczekiwanie okazali się lepsi od Abstynentów, wygrywając 2-1. W następnej kolejce padły 2 remisy: HWO zremisowało bezbramkowo z MY, natomiast Camele 2-2 z Abstynentami. Po kolejnych 2 seriach spotkań na czele byli Abstynenci i MY – po 7pkt, za nimi HWO z 5 punktami, a na szarym końcu z 2 oczkami Camele. Ale ci ostatni odgrażali się, że ich czas nadejdzie w fazie pucharowej.
Zanim to nastąpiło, odbyły się jeszcze 4 spotkania, o których trzeba wspomnieć. Pierwsze z nich to starcie MY z Hej Wódeczką. Obrońcy tytułu wydawali się wchodzić na właściwe tory i prowadzili już 3-1 i dalej atakowali, ale 2 kontry MY zakończone golami Młodego Śledzia i Gary’ego sprawiły, że mecz skończył się podziałem punktów. Jako że Abstynenci wygrali pewnie z Camelami (2-0), to oni byli na czele tabeli przed ostatnią serią pojedynków. W pierwszym z tych meczów mierzyły się 2 najbardziej utytułowane ekipy w historii FCBP Cup, czyli Abstynenci i HWO. Po zaciętym meczu 3-2 wygrał ten drugi zespół, grający większość czasu bez swojego kontuzjowanego lidera – Emre. To otworzyło szansę na pierwsze miejsce w grupie (i teoretycznie łatwiejszego rywala w półfinale) drużynie MY, która musiała wygrać z Camelami. Na początku meczu, po akcji skrzydłem Młodego Śledzia piłkę do siatki skierował Gary, co dało prowadzenie MY, ale już chwilę później mocnym strzałem z dystansu wyrównał Palar i mecz skończył się remisem, co sprawiło, że grupę wygrali Abstynenci z 10 punktami, HWO i MY mieli 9 punktów, a Camele 3.
W pierwszym meczu półfinałowym Abstynenci mierzyli się z Camelami. Gdy faworyci prowadzili 1-0 i grali w przewadze po czerwonej kartce dla kapitana rywali, Pawła Ochowiaka, za zagranie ręką przy podaniu na czystą pozycję, wydawało się, że Abstynenci mają otwartą drogę do finału, ale po znakomitym prostopadłym podaniu Tomka Czarneckiego Palar minął bramkarza i wyrównał. Wynik do końca się nie zmienił i o awansie do finału decydowały rzuty karne.
Camele wykonały pokerową zagrywkę, zmieniając bramkarza na konkurs jedenastek – Karola Matuszewskiego zastąpił Adam Marszał. Jak się okazało był to strzał w „10” – Adam obronił strzał Karola Staniaka w 1. serii karnych, a w drużynie Cameli wszyscy trafili do siatki i niespodziewanie to właśnie Camele znalazły się w finale.
W drugim meczu półfinałowym bohaterem był bramkarz drużyny MY – Luccas, który już we wcześniejszych meczach pokazywał klasę, ale to właśnie mecz półfinałowy był jego najlepszym występem – zachował czyste konto mimo groźnych strzałów m. in. Seby i Nene. A że dodatkowo MY byli skuteczni pod bramką HWO (gole Młodego Śledzia oraz Rafała Bukowskiego), to nieoczekiwanie spotkanie Abstynenci – HWO było meczem o 3. miejsce, a nie finałem.
Mały finał zakończył się remisem 1-1 i o brązowym medalu decydowały rzuty karne. Emre obronił uderzenia Olesia i Krissa i ostatecznie na najniższym stopniu podium stanęli zawodnicy Hej Wódeczki.
Finał, jak przystało na decydujący mecz, był pamiętny: toczył się w niesprzyjających warunkach atmosferycznych – z minuty na minutę padał coraz bardziej ulewny deszcz. Nie zabrakło dramaturgii i niezapomnianych zagrań. Takowym niewątpliwie był strzał z dystansu Śledzia, który uderzył nad bramką, oraz ogrodzeniem boiska i trafił w dach przejeżdżający sąsiednią ulicą samochód. Piłka odbiła się tak niefortunnie, że przeleciała nad murem należącym do sąsiedniej posesji.
Oprócz akcentu humorystycznego należy też przypomnieć kilka najważniejszych momentów tego meczu: MY wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym i strzale z dystansu Krzyśka Sałaty, wyrównał, również po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego Paweł Ochowiak. Potem za zagranie ręką poza polem karnym czerwoną kartką ukarany został bramkarz Cameli, Karol Matuszewski, jednak mimo gry w przewadze MY nie było w stanie przechylić szali na swoją stronę.
O triumfie zadecydować musiały jedenastki. Deszcz był już tak ulewny, że gracze obu drużyn stali objęci nie tylko dla dodania sobie otuchy, ale też ze względu na to, że tak było cieplej. Jako pierwszy strzelał zespół MY, a dokładnie Śledziu. Uderzył mocno, ale jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. Camele wyszły na prowadzenie po strzale Palara, jednak już po kolejnej serii był remis – strzał Skotiego obronił Luccas. Kolejna seria nie przyniosła rozstrzygnięcia, podobnie jak 3 następne. Dopiero przy stanie 6-5 Luccas obronił strzał Jarka i gracze MY rzucili się z gratulacjami do swojego bramkarza. Chwilę później, z pomocą graczy Cameli, Luccas został kilkukrotnie podrzucony w powietrze. Ciężko stwierdzić, czy gracze Cameli robili to ze względu na docenienie klasy rywala, czy z wdzięczności za zakończenie ich męczarni.
Po turnieju uczestnicy tego wydarzenia wrócili do Sikorek, by tam dalej się bawić. Wieczorem nastąpiło podsumowanie turnieju, czyli wręczenie medali oraz pucharu, a także nagród indywidualnych, które w brawurowy sposób poprowadził Śledziu. Emocje były ogromne, a zwycięzcy otrzymali zasłużone owacje od wszystkich zebranych. Największy hołd postanowił oddać Wojtek, który tak gorliwie oddawał pokłony zwycięzcom, że aż zaliczył drobną kolizję z pniakiem, która na szczęście zakończyła się tylko niegroźną kontuzją. Nagrody indywidualne w postaci pamiątkowych statuetek oraz gadżetów od naszego partnera – sklepu PodStadionem.pl otrzymali:
Najlepszy strzelec: Młody Śledziu (MY)
MVP: Tomek Czarnecki (Camele)
Najlepszy bramkarz: Luccas (MY)
Najlepszy obrońca: Szymon Kunicki (HWO)
Odkrycie turnieju: Krystian Konieczka (Abstynenci), który przegrał rywalizację o tytuł najlepszego bramkarza z Luccasem, ale zasłużył na wyróżnienie
Nagroda publiczności: Adi Stępień (Abstynenci) – za skorygowanie błędnej decyzji sędziego w meczu o III miejsce.
Następnie odbyło się ognisko, przy którym zebrało się liczne grono zlotowiczów. Przy ognisku można było nie tylko przygotować sobie kolację (FCBP tradycyjnie już zapewniło ogniskowy prowiant), ale też ogrzać się, bo pogoda wciąż nie rozpieszczała.
W sobotnie południe miało miejsce główne wydarzenie zlotu, czyli Walne Zgromadzenie Członków FCBP. Władze podsumowały działalność w ostatnim sezonie – wyjazdy, zloty, projekt 57CN, uruchomienie nowej strony, akcje charytatywne i inne. Walne Zgromadzenie udzieliło absolutorium wszystkim członkom władz, a następnie przegłosowano kilka uchwał mających na celu usprawnienie działalności FCBP. Dodatkowo podjęto dyskusję o uczestnictwie w zlotach osób niezrzeszonych oraz o FCBP Running Team. Przy okazji Walnego Zgromadzenia członkowie wypełnili też ankietę do pracy magisterskiej jednego z uczestników zlotu.
Po Walnym Zgromadzeniu Reprezentacja FCBP rozegrała mecz z Dream Teamem Kikół. Na uwagę zasługuje fakt, że spotkanie było sędziowane przez dwoje arbitrów – jednego miejscowego i jednego przedstawiciela FCBP. A dokładniej przez przedstawicielkę, Sabinę Czarnecką. Oczywiście nie ma wątpliwości, który sędzia był lepszy, a gdyby ktoś jednak takowe miał, odsyłamy na konsultacje do naszego bramkarza – Irasa.
Kilka słów odnośnie samego meczu… Na początku przeważali nasi rywale, co zaowocowało utratą gola, jednak jeszcze przed przerwą wyrównał Szymon Kunicki. W drugiej części gra się bardziej wyrównała, każda z drużyn miała więcej okazji strzeleckich niż przed przerwą. Na prowadzenie znów wyszli gospodarze, jednak świetnym strzałem z dystansu popisał się Śledziu, który z połowy boiska zmieścił piłkę w okienku bramki rywala. Niestety, gol ten nie pozwolił nawet zremisować, gdyż miejscowi po raz kolejny wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali mimo wielu prób naszych reprezentantów.
Wieczorem Adam Marszał ogłosił, że rezygnuje z funkcji Prezesa Zarządu FCBP i był to główny temat rozmów przy ognisku. Zlotowicze zastanawiali się, jak w takiej sytuacji potoczą się dalsze losy FCBP, jak Władze poradzą sobie bez Prezesa oraz kto go zastąpi. W takiej sytuacji konkurs wiedzowy, który był zaplanowany na sobotni wieczór, cieszył się nieco mniejszym zainteresowaniem niż zazwyczaj, ale ci, którzy wzięli w nim udział dzielnie walczyli o wygraną. Bezapelacyjnym zwycięzcą konkursu okazał się Marek „Palar” Palarczyk, który w nagrodę otrzymał książkę od naszego partnera - wydawnictwa SQN.
Niedzielny poranek zwiastował powrót do domu i do prozy życia. Co chwilę można było spotkać żegnających się ludzi, a stałym zwrotem było – „Do zobaczenia jesienią na GD”. I choć trzeba było wracać, to niektórzy decydowali się na jak najpóźniejszy wyjazd, by choć jeszcze przez kilka godzin (lub nawet jeden dzień) cieszyć się urokiem Sikorek.
AUTOR: Safinetka & Gary
Podobno nic dwa razy się nie zdarza, a jednak po raz drugi letni zlot FCBP odbył się w miejscowości Sikórz w kujawsko-pomorskim, w ośrodku Sikorki. I choć zlot oficjalnie zaczynał się we czwartek, to najwięksi miłośnicy Sikorek, pojawili się na miejscu już we środę i wyraźnie zaznaczyli swoją obecność.
W czwartek grono zlotowiczów znacznie się powiększyło. Niektórzy śmiałkowie przybywali na własną rękę, a pozostałych przywiózł z Torunia FCBP Bus. Nic nie było w stanie powstrzymać grupy, która mimo licznych przeszkód (niezbyt optymistyczne prognozy pogody, opóźnienia pociągów, czy nawet złamana kilka dni wcześniej noga) wiedzieli, że nie mogą odpuścić tego zlotu. Po zakwaterowaniu, zlotowicze rozpoczęli intensywną integrację. Jako, że w ostatnich miesiącach panuje coraz większa moda na aktywność fizyczną, to i członkowie FCBP poddali się temu trendowi, bo oprócz tradycyjnych rozmów (a było co omawiać – Tryplet, marcowy wyjazd na GD, czy wyjazd do Berlina z okazji finału LM) dość szybko rozpoczęła się gra w siatkówkę. Dodatkowych emocji dostarczało to, że zabawa odbywała się na pomoście, a nieszczęśnik, który popisał się niecelnym zagraniem, musiał odbyć przymusową kąpiel w jeziorze w celu odzyskania piłki, chociaż czasem znajdował się ochotnik, który takiego pechowca wyręczał. Zwłaszcza celował w tym hanc, który co i raz swoimi skokami do wody powodował niebezpieczne tsunami.
Wieczorem tradycyjnie potworzyły się mniejsze grupki i większość zlotowiczów przeniosła się do domków, by tam kontynuować ożywione dyskusje i dobrze się bawić, ale wszystko z zachowaniem umiaru, jako, że w piątek tradycyjnie odbywał się FCBP Cup, a była to jego jubileuszowa XX edycja.
Turniej odbył się na boisku w miejscowości Kikół i został otwarty przez tamtejszego wójta. Do rywalizacji zgłosiły się 4 drużyny – 3 znane z lat ubiegłych, czyli Hej Wódeczka Ole, Abstynenci i Camele oraz zespół o enigmatycznej nazwie MY. Ze względu na niewielką liczbę zespołów zdecydowano się na nietypową formułę turnieju: najpierw rozgrywki grupowe (mecz i rewanż), a następnie półfinały oraz mecz o 3. miejsce i finał. Jak łatwo policzyć, każda drużyna miała rozegrać po 8 meczów. Mimo niekorzystnej pogody – w czasie turnieju kilkukrotnie padał deszcz – nie zdecydowano się na skrócenie turnieju i wszystkie mecze zostały rozegrane.
W pierwszej rundzie spotkań obrońcy tytułu sprzed roku – Hej Wódeczka Ole – pokonali Camele 1-0, natomiast MY nieoczekiwanie okazali się lepsi od Abstynentów, wygrywając 2-1. W następnej kolejce padły 2 remisy: HWO zremisowało bezbramkowo z MY, natomiast Camele 2-2 z Abstynentami. Po kolejnych 2 seriach spotkań na czele byli Abstynenci i MY – po 7pkt, za nimi HWO z 5 punktami, a na szarym końcu z 2 oczkami Camele. Ale ci ostatni odgrażali się, że ich czas nadejdzie w fazie pucharowej.
Zanim to nastąpiło, odbyły się jeszcze 4 spotkania, o których trzeba wspomnieć. Pierwsze z nich to starcie MY z Hej Wódeczką. Obrońcy tytułu wydawali się wchodzić na właściwe tory i prowadzili już 3-1 i dalej atakowali, ale 2 kontry MY zakończone golami Młodego Śledzia i Gary’ego sprawiły, że mecz skończył się podziałem punktów. Jako że Abstynenci wygrali pewnie z Camelami (2-0), to oni byli na czele tabeli przed ostatnią serią pojedynków. W pierwszym z tych meczów mierzyły się 2 najbardziej utytułowane ekipy w historii FCBP Cup, czyli Abstynenci i HWO. Po zaciętym meczu 3-2 wygrał ten drugi zespół, grający większość czasu bez swojego kontuzjowanego lidera – Emre. To otworzyło szansę na pierwsze miejsce w grupie (i teoretycznie łatwiejszego rywala w półfinale) drużynie MY, która musiała wygrać z Camelami. Na początku meczu, po akcji skrzydłem Młodego Śledzia piłkę do siatki skierował Gary, co dało prowadzenie MY, ale już chwilę później mocnym strzałem z dystansu wyrównał Palar i mecz skończył się remisem, co sprawiło, że grupę wygrali Abstynenci z 10 punktami, HWO i MY mieli 9 punktów, a Camele 3.
W pierwszym meczu półfinałowym Abstynenci mierzyli się z Camelami. Gdy faworyci prowadzili 1-0 i grali w przewadze po czerwonej kartce dla kapitana rywali, Pawła Ochowiaka, za zagranie ręką przy podaniu na czystą pozycję, wydawało się, że Abstynenci mają otwartą drogę do finału, ale po znakomitym prostopadłym podaniu Tomka Czarneckiego Palar minął bramkarza i wyrównał. Wynik do końca się nie zmienił i o awansie do finału decydowały rzuty karne.
Camele wykonały pokerową zagrywkę, zmieniając bramkarza na konkurs jedenastek – Karola Matuszewskiego zastąpił Adam Marszał. Jak się okazało był to strzał w „10” – Adam obronił strzał Karola Staniaka w 1. serii karnych, a w drużynie Cameli wszyscy trafili do siatki i niespodziewanie to właśnie Camele znalazły się w finale.
W drugim meczu półfinałowym bohaterem był bramkarz drużyny MY – Luccas, który już we wcześniejszych meczach pokazywał klasę, ale to właśnie mecz półfinałowy był jego najlepszym występem – zachował czyste konto mimo groźnych strzałów m. in. Seby i Nene. A że dodatkowo MY byli skuteczni pod bramką HWO (gole Młodego Śledzia oraz Rafała Bukowskiego), to nieoczekiwanie spotkanie Abstynenci – HWO było meczem o 3. miejsce, a nie finałem.
Mały finał zakończył się remisem 1-1 i o brązowym medalu decydowały rzuty karne. Emre obronił uderzenia Olesia i Krissa i ostatecznie na najniższym stopniu podium stanęli zawodnicy Hej Wódeczki.
Finał, jak przystało na decydujący mecz, był pamiętny: toczył się w niesprzyjających warunkach atmosferycznych – z minuty na minutę padał coraz bardziej ulewny deszcz. Nie zabrakło dramaturgii i niezapomnianych zagrań. Takowym niewątpliwie był strzał z dystansu Śledzia, który uderzył nad bramką, oraz ogrodzeniem boiska i trafił w dach przejeżdżający sąsiednią ulicą samochód. Piłka odbiła się tak niefortunnie, że przeleciała nad murem należącym do sąsiedniej posesji.
Oprócz akcentu humorystycznego należy też przypomnieć kilka najważniejszych momentów tego meczu: MY wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym i strzale z dystansu Krzyśka Sałaty, wyrównał, również po sprytnym rozegraniu rzutu rożnego Paweł Ochowiak. Potem za zagranie ręką poza polem karnym czerwoną kartką ukarany został bramkarz Cameli, Karol Matuszewski, jednak mimo gry w przewadze MY nie było w stanie przechylić szali na swoją stronę.
O triumfie zadecydować musiały jedenastki. Deszcz był już tak ulewny, że gracze obu drużyn stali objęci nie tylko dla dodania sobie otuchy, ale też ze względu na to, że tak było cieplej. Jako pierwszy strzelał zespół MY, a dokładnie Śledziu. Uderzył mocno, ale jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. Camele wyszły na prowadzenie po strzale Palara, jednak już po kolejnej serii był remis – strzał Skotiego obronił Luccas. Kolejna seria nie przyniosła rozstrzygnięcia, podobnie jak 3 następne. Dopiero przy stanie 6-5 Luccas obronił strzał Jarka i gracze MY rzucili się z gratulacjami do swojego bramkarza. Chwilę później, z pomocą graczy Cameli, Luccas został kilkukrotnie podrzucony w powietrze. Ciężko stwierdzić, czy gracze Cameli robili to ze względu na docenienie klasy rywala, czy z wdzięczności za zakończenie ich męczarni.
Po turnieju uczestnicy tego wydarzenia wrócili do Sikorek, by tam dalej się bawić. Wieczorem nastąpiło podsumowanie turnieju, czyli wręczenie medali oraz pucharu, a także nagród indywidualnych, które w brawurowy sposób poprowadził Śledziu. Emocje były ogromne, a zwycięzcy otrzymali zasłużone owacje od wszystkich zebranych. Największy hołd postanowił oddać Wojtek, który tak gorliwie oddawał pokłony zwycięzcom, że aż zaliczył drobną kolizję z pniakiem, która na szczęście zakończyła się tylko niegroźną kontuzją. Nagrody indywidualne w postaci pamiątkowych statuetek oraz gadżetów od naszego partnera – sklepu PodStadionem.pl otrzymali:
Najlepszy strzelec: Młody Śledziu (MY)
MVP: Tomek Czarnecki (Camele)
Najlepszy bramkarz: Luccas (MY)
Najlepszy obrońca: Szymon Kunicki (HWO)
Odkrycie turnieju: Krystian Konieczka (Abstynenci), który przegrał rywalizację o tytuł najlepszego bramkarza z Luccasem, ale zasłużył na wyróżnienie
Nagroda publiczności: Adi Stępień (Abstynenci) – za skorygowanie błędnej decyzji sędziego w meczu o III miejsce.
Następnie odbyło się ognisko, przy którym zebrało się liczne grono zlotowiczów. Przy ognisku można było nie tylko przygotować sobie kolację (FCBP tradycyjnie już zapewniło ogniskowy prowiant), ale też ogrzać się, bo pogoda wciąż nie rozpieszczała.
W sobotnie południe miało miejsce główne wydarzenie zlotu, czyli Walne Zgromadzenie Członków FCBP. Władze podsumowały działalność w ostatnim sezonie – wyjazdy, zloty, projekt 57CN, uruchomienie nowej strony, akcje charytatywne i inne. Walne Zgromadzenie udzieliło absolutorium wszystkim członkom władz, a następnie przegłosowano kilka uchwał mających na celu usprawnienie działalności FCBP. Dodatkowo podjęto dyskusję o uczestnictwie w zlotach osób niezrzeszonych oraz o FCBP Running Team. Przy okazji Walnego Zgromadzenia członkowie wypełnili też ankietę do pracy magisterskiej jednego z uczestników zlotu.
Po Walnym Zgromadzeniu Reprezentacja FCBP rozegrała mecz z Dream Teamem Kikół. Na uwagę zasługuje fakt, że spotkanie było sędziowane przez dwoje arbitrów – jednego miejscowego i jednego przedstawiciela FCBP. A dokładniej przez przedstawicielkę, Sabinę Czarnecką. Oczywiście nie ma wątpliwości, który sędzia był lepszy, a gdyby ktoś jednak takowe miał, odsyłamy na konsultacje do naszego bramkarza – Irasa.
Kilka słów odnośnie samego meczu… Na początku przeważali nasi rywale, co zaowocowało utratą gola, jednak jeszcze przed przerwą wyrównał Szymon Kunicki. W drugiej części gra się bardziej wyrównała, każda z drużyn miała więcej okazji strzeleckich niż przed przerwą. Na prowadzenie znów wyszli gospodarze, jednak świetnym strzałem z dystansu popisał się Śledziu, który z połowy boiska zmieścił piłkę w okienku bramki rywala. Niestety, gol ten nie pozwolił nawet zremisować, gdyż miejscowi po raz kolejny wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali mimo wielu prób naszych reprezentantów.
Wieczorem Adam Marszał ogłosił, że rezygnuje z funkcji Prezesa Zarządu FCBP i był to główny temat rozmów przy ognisku. Zlotowicze zastanawiali się, jak w takiej sytuacji potoczą się dalsze losy FCBP, jak Władze poradzą sobie bez Prezesa oraz kto go zastąpi. W takiej sytuacji konkurs wiedzowy, który był zaplanowany na sobotni wieczór, cieszył się nieco mniejszym zainteresowaniem niż zazwyczaj, ale ci, którzy wzięli w nim udział dzielnie walczyli o wygraną. Bezapelacyjnym zwycięzcą konkursu okazał się Marek „Palar” Palarczyk, który w nagrodę otrzymał książkę od naszego partnera - wydawnictwa SQN.
Niedzielny poranek zwiastował powrót do domu i do prozy życia. Co chwilę można było spotkać żegnających się ludzi, a stałym zwrotem było – „Do zobaczenia jesienią na GD”. I choć trzeba było wracać, to niektórzy decydowali się na jak najpóźniejszy wyjazd, by choć jeszcze przez kilka godzin (lub nawet jeden dzień) cieszyć się urokiem Sikorek.
AUTOR: Safinetka & Gary